Zaczynamy? No to raz, dwa, trzy! Szybko, szybko, bo Dwa Brzegi czekają. Do Lublina wpadłam tylko na kilka godzin, na szczęście decyzja okazała się słuszna.
Klimatem miasto trochę przypominało mi Wilno. Kamieniczki, babuszki, zwolniony rytm i jakaś wschodniość, której nie umiem dziś opisać.
Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że w następnym roku, po powrocie z Australii, ruszam w Polskę. Zdecydowanie.