Po całej serii kryminałów nadszedł czas na inne filmy. W ten oto sposób w ciągu ostatnich dni obejrzałam "Na krawędzi nieba", "Mongoła", "Jestem miłością" oraz "Jedz, módl się, kochaj". Cztery zupełnie różne filmy, różne historie, inne emocje przy oglądaniu. Od dramatu do miłej opowiastki. Każdy inny i na swój sposób wciągający. Nawet ostatni, który okazał się doskonały na miły, niedzielny, zimowy wieczór.
Nie o recenzje jednak chodzi w tym wpisie. Ani nawet nie o niezwykłość kina. O cóż więc? O historie. Te, które każdy z nas nosi w sobie, które potrafią zmieniać życie, o których chce się pamiętać, lub które chce się zapomnieć. Zawsze lubiłam mówić. Dopiero od niedawna zaczęłam słuchać. Zaskakujące jest co można usłyszeć, kiedy tylko ma się trochę czasu i chęci do wysłuchania drugiego człowieka. Sporo historii przegapiłam, mam nadzieję, że część zdążę jeszcze usłyszeć, nadrobić swoją nieuwagę. Na część jest niestety za późno. Wiele historii brzmi we mnie, może kiedyś je spiszę.
Lubię historie dobrze opowiedziane.
Lubię zatopić się w lekturze.
Lubię zapaść się w miękki, kinowy fotel i przez kilkadziesiąt minut być w samym centrum opowieści. Mam wtedy wrażenie, że ktoś pozwolił mi na to, bym przez chwilę była gościem w jego życiu. A czasem odkładam książkę, wychodzę z kina i dzieje się to naprawdę.
Tak bardzo chciałabym niczego już nie przegapić...
Nie o recenzje jednak chodzi w tym wpisie. Ani nawet nie o niezwykłość kina. O cóż więc? O historie. Te, które każdy z nas nosi w sobie, które potrafią zmieniać życie, o których chce się pamiętać, lub które chce się zapomnieć. Zawsze lubiłam mówić. Dopiero od niedawna zaczęłam słuchać. Zaskakujące jest co można usłyszeć, kiedy tylko ma się trochę czasu i chęci do wysłuchania drugiego człowieka. Sporo historii przegapiłam, mam nadzieję, że część zdążę jeszcze usłyszeć, nadrobić swoją nieuwagę. Na część jest niestety za późno. Wiele historii brzmi we mnie, może kiedyś je spiszę.
Lubię historie dobrze opowiedziane.
Lubię zatopić się w lekturze.
Lubię zapaść się w miękki, kinowy fotel i przez kilkadziesiąt minut być w samym centrum opowieści. Mam wtedy wrażenie, że ktoś pozwolił mi na to, bym przez chwilę była gościem w jego życiu. A czasem odkładam książkę, wychodzę z kina i dzieje się to naprawdę.
Tak bardzo chciałabym niczego już nie przegapić...
:)..ja też.
OdpowiedzUsuńOj Gretuś bardzo dużo chcesz....
OdpowiedzUsuńDoris, tylko jak to zrobić?
OdpowiedzUsuńToia, obawiam się, że za dużo... w takim sensie, że to nierealne. To może chociaż nie przegapić najważniejszych rzeczy, z resztą jakoś się pogodzę.
OdpowiedzUsuńno, tez jestem taka zachłanna! tylko, że nierealne:/ i najgorsze jest to, że nigdy na pewno nie wie się CO jest najważniejsze... czasem na oko banalna sprawa rozwija się jak niezwykły kwiat... no dobra, bo sfrustrujemy i tyle z tego będzie ;) fotele jam w naszym kinie! Greto, puść maila do mnie ze swoim adresem (mój mail w kontakcie na blogu), coś Ci powiem na ucho ;) ściskam:)
OdpowiedzUsuńpewnie banalne, ale wiele ostatnio podpowiada mi, że myśląc o sobie...:)
OdpowiedzUsuńLidko, dobrze byłoby mieć taką intuicję... albo 100% pewność. Ach... :) Na zdjęciu są fotele z kina, które w grudniu przestanie istnieć.
OdpowiedzUsuńPędzę nadawać maila, bom ciekawa bardzo :D
Doris, coś w tym jest, ale pogodzić to jeszcze z uważnością na drugą osobę... to dopiero jest sztuka!
OdpowiedzUsuńSpisz koniecznie. Chętnie nie przegapię Twoich historii :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam trochę luźnych karteczek z hasłami raczej, niż czymś konkretnym. Trochę rzeczy wykasowałam, teraz tego żałuję. Czaro, jeśli tylko coś napiszę, to dam znać :)
OdpowiedzUsuńwitam się i pięknie dygam :-) olesia
OdpowiedzUsuńWitaj Olesiu, rozgość się jeśli masz ochotę :)
OdpowiedzUsuń