Był taki jeden dzień kiedy wszyscy ambitnie postanowili coś robić. Za wszelką cenę, koniecznie i tak maksymalnie, żeby COŚ się działo. Na szczęście znalazła się jednostka równie leniwa jak ja, z którą zgodnie stwierdziłyśmy, że co jak co, ale trzeba obejrzeć ten kawałek świata z takiej mniej turystycznej strony. I wypuściłyśmy się pieszo na obrzeża Ushuaia ( matko, jak to się odmienia?! ). Okazuje się, że nawet w tak popularnym miejscu jak koniec świata można znaleźć skrawek łąki, na którym jest się jedynym turystą.
no jak to co?(kto)..najciekawsze przecież:)..ludziątko świata!
OdpowiedzUsuńoch, najciekawsze to z pewnością ;) żeby nie rzec - ciekawskie :DDD
OdpowiedzUsuń