Było jeszcze i na końcu i to w zupełnie innym wydaniu, bo pierwsze dwa dni spędziłam w lekkim galopie przez miasto, za to dwa ostatnie delektując się nim i wchodząc nieco głębiej niż turystyczna podszewka. Miasto jest tak naprawdę bardzo europejskie ( cóż za egocentryzm..., niemniej takie odniosłam wrażenie ), nie ma tego co kocham w Azji - uderzania po wszystkich zmysłach zaraz po opuszczeniu stóp na płytę lotniska. Ale to pozornie europejskie miasto potrafi zaskoczyć i zachwycić. Dziś kolory, czyli Republika de La Boca.
Piekne kolory. :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie nasycenie barw :)
Usuńkolory musiały Cie porazić po polskiej, szarej zimie :)
OdpowiedzUsuńdodały mi energii, nawet teraz po powrocie wciąż mam jej pełno :)
OdpowiedzUsuń