Wychodzi ze mnie miłość do jesieni. Uwielbiam szeleszczące liście pod stopami, rześkie powietrze poranka, dymy snujące się nad ziemią, puste plaże, długie wieczory z kubkiem herbaty, ciepłym pledem i książką. Jesień to czas zbiorów, egzamin z tego, co zasialiśmy. Od kilku lat staram się zasiewać spokój i lubię jego plony.
Zatęskniłam dziś do jesieni. Dla mnie mogłoby być już tak:
Wiem, wiem... jestem odosobniona w swych pragnieniach i pewnie nie raz bedę marudzić, że zimno, plucha, z domu się nie chce wychodzić. Ale dziś naprawdę tęsknię za mglistymi wieczorami, którymi, choć to paradoks, można się otulić jak najcieplejszym ze swetrów.
Oj jak bardzo się z Tobą dziś nie zgadzam
OdpowiedzUsuńnie jesteś odosobnionia...też mam sentyment to mglistej jesieni..do poranków spowitych w niewyrazistość..do zadumy..i kocyka z jaka:)
OdpowiedzUsuńToia, byłam pewna, że duża część ludzkości się ze mną nie zgodzi :) Ale ja jednak lubię jesień, poza tym mgliście mi ostatnio w duszy, pewnie dlatego zatęskniłam za jesiennym chłodem.
OdpowiedzUsuńKocyk z jaka... ooo tak :) Potrafi skutecznie ogrzać i rozświetlić najciemniejszy wieczór.
OdpowiedzUsuńciekawe, dzisiaj, widząc spadające liście z czeresni pomyslałam o zbliżającej się jesieni
OdpowiedzUsuńBardzo lubię spadające liście Stasiu...
OdpowiedzUsuń