środa, 13 października 2010

Pora na konkrety

Bułgaria przywitała nas słońcem i upałem tak dużym, że natychmiast zapragnęłam zmienić czarne bojówki na krótkie spodenki a zamszowe baleriny na sandałki. Niestety przegapiłam stosowny do tej zamiany moment i musiałam męczyć się jeszcze kilka godzin. Na szczęście wrodzona ciekawość i zadowolenie z rozpoczynającej się podróży skutecznie przyćmiły niewygodę.
Na początku czekała nas klasyka - tubylec próbujący wmówić nam, że kantory są nieczynne i tylko on zapewni nam doskonałą i bezproblemową wymianę waluty. Po rewelacyjnym, rzecz jasna, kursie. Po grzecznej odmowie okazało się, że kantor był 200 metrów dalej a proponowany kurs nie był aż tak rewelacyjny.
Zaopatrzeni w gotówkę wyruszyliśmy do Sozopola. Marzyła nam się mała miejscowość, z niewielką ilością wczasowiczów, przytulnymi zakątkami, miłymi knajpkami i czystą plażą. Rzeczywistość okazała się dla nas łaskawa. Było lepiej, niż chcieliśmy. Miasteczko małe, koniec sezonu, turystów jak na lekarstwo. Zamieszkaliśmy w starej części miasta, co spowodowane było między innymi moją straszną niechęcią do typowych wczasowych miejscówek a taką właśnie jest nowy Sozopol, położony na cyplu powyżej starszej części miejscowości. Stary Sozopol to dawna osada rybacka, z drewnianymi domkami, wąskimi uliczkami i łodziami stojącymi w porcie. Zajmuje ona nieduży cypel, poza sezonem mieszka na nim zaledwie 5 tys. osób. W sezonie obie części miasteczka potrafią pomieścić do 100 tys. ludzi. Cypel jest otoczony skałami, nad którymi wznosi się coś na kształt promenady, czy też raczej chodnika z widokiem na morze. Co kilka metrów wyłania się tawerna, kawiarnia, restauracja czy bar. Kuszą smakowitościami i zimną Zagorką. Ale najlepsze jest to, że pomiędzy nim rosną drzewa figowe, więc moje ulubione owoce były po prostu na wyciągnięcie ręki!




Tu co prawda nie figi, ale równie pyszne i częste:


A tutaj łodzie cumujące w niewielkim porcie:


Wiedziałam, że to dobre miejsce do tego, żeby odpocząć i zapragnąć dalszej podróży.

16 komentarzy:

  1. Ja też bardzo lubię figi :) W Bułgarii spędziłam jedne z pierwszych "dorosłych" wakacji (miałam 14 lat) i bardzo miło wspominam tamten czas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ubolewam nad tym, że w Polsce trudno dostać figi a dobre, dojrzałe, słodkie, to już chyba zupełnie niemożliwe. Pozostają suszone :) Do Bułgarii nie byłam przekonana, zupełnie niesłusznie, chętnie tam kiedyś wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  3. mmm..małe nadmorskie wioseczki rybackie..mam do nich sentyment i ja. a zielone figi świeże pierwszy raz skosztowałam tego lata u mojej Dori..potwierdzam - pychota!

    OdpowiedzUsuń
  4. i to są takie miejsca jakie lubię :) wyludnione, przestronne choć ciasne :))) za figami jakoś słabo przepadam wolę daktyle a najlepiej lubię arbuzy! Takie wiesz, pełne słonecznej słodyczy, takie które nie podróżują na wpół dojrzałe do Polski, takie których miąższ jest aromatyczny i pełen soku choć zwięzły. Od przygody z chorwackimi arbuzami przestałam lubić te z naszych sklepów... czekam na dalszą relację, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne zdjęcia! I ja mam piekne wspomnienia z Sozopola. zwłaszcza stare miasto... :) (beda zdjęcia, beda zdjecia???:D)
    pozdrowienia ciepłe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gretka,aż się rozmarzyłam... Pięknie tam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Doris, to teraz razem koniecznie w pola figowe musimy się udać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lidko, teraz to mi dopiero ślinka kapie na klawiaturę, za arbuzami bowiem też przepadam :) Coraz większy mam również apetyt na Chorwację, skutecznie mi go podkręcasz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Toia, nic prostszego, wykupujesz bilety do Burgas a stamtąd to już tylko kawałeczek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdjęcia starego miasta, hmmm... coś się znajdzie Czarodziejko :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kejzi, miło Cię widzieć :)A tam pięknie jest faktycznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Gretko, oniemiałam :)))
    A jak dojdziesz już do siebie to zaatakuję Cię o przepis na zupę z dyni, zamieszczałaś kiedyś przepis w TS ale przepadł :( No chyba że coś mi się pokręciło, buziak - kasztanowa

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasztanowa :)) Mam nadzieję, że oniemiałaś pozytywnie :)

    Przepis zamieszczę, nic Ci się nie pokręciło. Buziaki :)*

    OdpowiedzUsuń
  14. też się w tym roku zakochałam w sozopolu :) cieszę się, że Ci się BG spodobała! :) allicja

    OdpowiedzUsuń
  15. Urokliwy niesamowicie, doskonałe miejsce na relaks. Mnie się marzy pojechać w głąb Bułgarii, zobaczyć monastyry, pochodzić po górach...

    OdpowiedzUsuń