Dziś Maroko.
Wyjazd, w trakcie którego góry pokazały mi, że czasem trzeba uznać swoją słabość. Przekonałam się czym jest choroba wysokościowa i zaskoczyło mnie to zupełnie. No bo jak to? Przecież byłam już wyżej! Tymczasem na nic się zdała złość, ciało zbuntowało się całkowicie i nie pozostało mi nic innego jak zejść niżej i przeleżeć na łóżku zdobywanie przez towarzyszy wyprawy najwyższego szczytu Afryki Północnej. I wcale nie pocieszał mnie fakt, że większość nawet nie próbowała dotrzeć tam, gdzie my, tylko została we wsi u podnóża gór. Kolejna lekcja pokory. Ale po cichu liczę, że wrócę tam i się odegram.
A teraz idę już spać. Liczę, że przyśni mi się Gruzja.
A teraz idę już spać. Liczę, że przyśni mi się Gruzja.
Ciało rzeczywiście dokonuje swoich własnych wyborów... (ja często choruję w trakcie podróży). Życzę Ci jednak spełnienia tego planu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) To jest takie denerwujące, kiedy bardzo się czegoś chce a tu organizm się buntuje. Chociaż ( odpukuję, żeby nie zapeszyć ) ja z reguły nie mam żadnych problemów zdrowotnych w trakcie wyjazdów. Może po prostu potrzebowałam takiej lekcji, bo z pokorą i cierpliwością to ja raczej na bakier jestem.
OdpowiedzUsuńNo to niezła lekcja, szlag by mnie trafił:)
OdpowiedzUsuńTrafił mnie, a jakże :) niczego to jednak nie zmieniło.
OdpowiedzUsuńCzy tak się czują ludzie starsi i chorzy? Bo zwykle słyszy się od takich ludzi właśnie taka prtensję o te niemoc...
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, ale to było straszne, zawroty głowy, nudności, przy każdym oddechu wrażenie, że zaraz rozerwie Ci płuca. I totalne osłabienie, ja ledwo do schroniska się doczołgałam, ale takie ciężkie, drewniane drzwi to już mi jakiś Francuz otwierał i do łóżka zaprowadził, bo ja nie miałam siły. Leżałam i wściekałam się , że nic nie mogę. Jeśli tak się czują starsi ludzie, to jest to przerażająca perspektywa.
OdpowiedzUsuńMój dziadziuś sie ciągle wścieka, że czegos nie może nie ma siły, a chęć do pracy ogromna i tak mi się skojarzyło. Bardzo cos chciałaś i nie potrafiłaś przeskoczyć własnego osłabienia. Wrócić jeszcze Gretuś chciałam do rozmowy o dobroci, bo tłucze mi się to od tych kilku dni po głowie. Nie sposób nie zgodzic sie z Twoją definicją, ale... Mam dwóch synów, to jeszcze małe dzieci, ale o jednym mówi się " to takie dobre dziecko!" drugi "kuty na cztery kopyta" i wiesz co najchętniej skróciłabym określenie dobry do "nie robienia krzywdy innym" i to by wystarczło. Czasem mam wrażenie, że musimy Go bronić przed tą jego dobrocią:) Ciekawe czy jak dorosną to takie cechy im pozostaną?:)
OdpowiedzUsuńBo to chyba racja, najważniejsze, żeby nie krzywdzić innych. Ale z drugiej strony może jeszcze trochę im pomagać?
OdpowiedzUsuńA dobrym i wrażliwym ludziom zawsze trudniej w życiu, taka jakaś niesprawiedliwość. Nie dość, że najczęściej dzielą się tym, co mają, karierę robią rzadko, bo nie potrafią po trupach do celu i myśleć tylko o sobie, to jeszcze bardziej wszystko przeżywają. Czasem zastanawiam się nad logiką tego świata i nijak jej pojąć nie mogę.
Synkowie pewnie się bardzo nie zmienią, już w dzieciństwie pojawiają się takie charakterystyczne cechy, chociaż może nie warto tego wzmacniać, to nabędą też inne. Oj, na wychowywaniu dzieci to ja się raczej słabo znam :)))
Gretuś to po co Ty chcesz być dobrym człowiekiem?:)
OdpowiedzUsuńTo jest własnie ten brak logiki, którego nie rozumiem :) Ale za to jestem całkowicie pewna, że to wina moich rodziców i ich wychowania ;)
OdpowiedzUsuńPs. Toia, a Ty nie chcesz? :)
Oj brak:)) No i wracamy do dzieciństwa:)))Zawsze chciałam, dążyłam do tego, chciałam żeby moje dzieci były dobrymi ludźmi, a teraz po wspomnianych obserwacjach zaczynam się wahać....
OdpowiedzUsuńTo chyba normalne, ale jakoś nie mogę uwierzyć, że wolałabyś wychować dwójkę egoistów. Najlepszy byłby złoty środek, bycie dobrym z umiejętnością zadbania o siebie. Tylko jak to w życiu, osiągnięcie równowagi jest trudne. Ale nie niemożliwe, zapewne trudno jest tak wychować dzieci, żeby nie przesadzić w żadną stronę, ale za to jaka satysfakcja jak się uda :)) Tyle, że na efekty trzeba dość długo czekać :)
OdpowiedzUsuńNie zaraz egoistów, ale...takich radzących sobie w życiu:)) Greta zdecydowanie chyba jednak ten złoty środek, bo przechył w którąkolwiek stronę doprowadzi nas do frustracji:)
OdpowiedzUsuńI tego się trzymajmy :) znaczy się pionu :) Chociaż ja zaraz do poziomu się udaję. Pięknych snów Toieczko :)
OdpowiedzUsuńznajome, piękne miejsca...
OdpowiedzUsuńwiesz, też mam nadzieję kiedyś tam wrócić i zdobyć tą górę! może sama, własnym, żółwim, tempem?
powodzenia! :)
kiedyś czytałam wywiad, nie pamiętam już z kim, ale osoba ta otwarcie mówiła o starości, o tym, co się wtedy czuje. najbardziej przeraziło mnie stwierdzenie, że gdy człowiek jest starszy, to już nie mówi: to był pierwszy raz, ale mówi: to był ostatni raz. to było akurat w kontekście gór właśnie, po prostu niektórych rzeczy fizycznie zrobić się już nie da.
OdpowiedzUsuńokropnie to smutne i okropnie się tego boję...
miałam kiedyś ciocię. miała dziewięćdziesiąt lat. i powiedziała właśnie coś takiego, że dusza by jeszcze chciała - pomagać dzieciom, szyć, pracować... ale ciało już nie daje rady.
OdpowiedzUsuńaż mi się beczeć zachciało na to wspomnienie...
Ala, to może wrócimy tam razem? Ja też tak na "hurrra" nie zdobywam szczytów, przecież nie o to chodzi, prawda?
OdpowiedzUsuńStarość mnie przeraża, ostatnio mam dużo przemyśleń na ten temat i nie są wesołe. Chciałabym się zestarzeć w kulturze, która szanuje i docenia doświadczenie i starość, u nas starsze osoby wydają się być bezużyteczne. Strasznie jesteśmy głupi pod tym względem :(
bardzo chętnie :) maroko jest jednym z tych krajów, do których wiem na pewno, że chcę jeszcze wrócić. tak jak gruzja czy bałkany.
OdpowiedzUsuńa to, że nie zauważamy i nie szanujemy starszych ludzi też jest smutne. poza tym oni mają tyle ciekawych opowieści w zanadrzu!
Też lubię słuchać takich opowieści :)
OdpowiedzUsuń