środa, 10 października 2012

lecieć? nie lecieć?

Najbliższy weekend mam spędzić w Sztokholmie. I naprawdę cieszyłam się na ten wyjazd. Ale chyba deszcz za oknem, ciągły ból głowy i całkiem spora dawka niepokoju skutecznie zabiły we mnie radość i chęć na ruszanie się z domu.

Mam własną wizję na te dni. Koc, książka, kubek z herbatą, jakiś film w odtwarzaczu i rozmowy do północy. Szansa na realizację niezbyt duża, więc pewnie zobaczę to piękne miasto i być może nawet w zachwyt wpadnę. Jakoś paradoksalnie im cieplej mi w życiu, tym bardziej na północ mnie gna. Osobiście uważam, że to w celu zamrożenia tego, co nieśmiało zaczęło gdzieś tam sobie kiełkować. Teoria tyleż głupia, co prawdopodobna. W końcu równowaga oznacza wyważone emocje. A może...

Ryzykować?
Ryzykować.
Potworny tchórz ze mnie :(

No to kilka widoczków z Norwegii.





















Prawda, że uroczo?

3 komentarze: