wtorek, 6 grudnia 2011

Ufff...

Jak tu wrócić w stare schematy, kiedy pod powiekami wciąż Azja??? Układam ją w sobie, próbuję ubrać w słowa, wspominam. Tkam opowieść o barwnym świecie mnichów, świątyń, zwykłych ludzi. Kraina Tysiąca Uśmiechów. Miejsce, do którego chcę wrócić.



sobota, 22 października 2011

W drodze...

Zawsze uwielbiałam jesień. Soczyste kolory, mroźne poranki, mgły opatulające świat, konfitury pełne słońca ustawiane w równiutkich rządkach, przedwieczorne godziny o rozmazanych konturach i wydłużonych minutach. Melancholia delikatnie sącząca się w tle, bliska, oswojona jak mruczący kot. Książka, kubek, pled - najważniejsze rzeczy jesieni. I rude kozaki. Pięknie jest. A ja jesienią rozkwitam.






sobota, 8 października 2011

Szorstko a jednak miękko

Tak jawi mi się Finlandia. Kraina pustych przestrzeni, spokoju, wiatru i tego czegoś w sercu, co sprawia, że zachwyt aż boli. Niestraszne zimno, brak ludzi ( może właśnie to jest najlepsze? ), pustka, pustka, pustka. Ale jakże pięknie wypełniona naturą.
Wrócę na Północ na pewno. Może w przyszłym roku... kto wie?






Ps. Nie mogę komentować swojego własnego bloga :( Za długo mnie tu nie było? Postaram się coś zaradzić a tymczasem pozdrawiam Was dziewczyny serdecznie :) Dzięki, że jesteście.

niedziela, 2 października 2011

...

Nie czuję się na siłach wyjaśniać dlaczego mnie nie było. Dużo się wydarzyło, jakąś taką wewnętrzną wędrówkę odbyłam. Chyba dotarłam do końca tej drogi. Chciałabym powiedzieć, że powoli wracam, ale czy tak jest naprawdę?


poniedziałek, 9 maja 2011

Powrót

Słów we mnie nadal sporo, tylko na papier przelać ich nie potrafię.

Tatry za mną. Piękne, majestatyczne, lekko niedostępne, niemniej dałyśmy radę. A we mnie... ? Zieloność :)


czwartek, 31 marca 2011

Każda wiosna budzi nadzieję




dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły

- H. Poświatowska ( fragm. )


czwartek, 10 marca 2011

Roma

Chwyciła mnie kilka dni temu i za nic w świecie nie chce odpuścić. Tęsknota za najpiękniejszym miastem świata. Takim, z którym łączą mi się tylko dobre wspomnienia. Gdzie wszystko jest piękne - ludzie, budynki, uliczki, nawet tłok. Odrapane kamienice nigdzie nie są tak urocze jak tutaj. Po starej dzielnicy żydowskiej i Zatybrzu mogłabym chodzić bez końca przysiadając tylko tu lub ówdzie na pyszne espresso. To tutaj dzieci grają w piłkę na dziedzińcach kościołów, starsi mężczyźni siedzą przy stolikach trattorii z gazetą lub nad szachami a kobiety przekrzykują uliczny gwar siedząc w cieniu bram lub stojąc w oknie. To tutaj mam poczucie, że jestem absolutnie na właściwym miejscu.
Pierwszy pobyt w Rzymie to oczywiście zwiedzanie, przy kolejnym można już spokojnie zanurzyć się w plątaninę uliczek i iść gdzie nas oczy poniosą. Z gwarancją, że zawsze trafimy na coś ciekawego. Niech przewodnikiem będzie jedynie nasza zachcianka. Nie spieszmy się, zanurzmy w rzymską esencję, pozwólmy miastu zawładnąć naszym sercem. Ale ostrożnie, ta miłość grozi powikłaniami. Strasznie się tęskni.





















wtorek, 8 marca 2011

Być kobietą, być kobietą...

Stała na tarasie i zachłannie łykała rześkie powietrze. Za wszelką cenę próbowała uspokoić krążące myśli, te złe ptaki, które przelatywały ze świstem, nawoływały się, wysokim piskiem doprowadzały na skraj szaleństwa. Miała wrażenie, że jest ich coraz więcej i więcej, atakowały ze wszystkich stron, nie dawały wytchnienia, gotowe zadziobać jeśli tylko na chwilę ustanie w walce z nimi. Próbowała złapać się czegokolwiek, na oślep szukała krawędzi, która ją przytrzyma i nie pozwoli na lot w dół. Nie umiała płakać, przestać myśleć, żyć.

*****

- Boję się pokazać ludziom - zwierzyła się przyjacielowi.
Wściekł się na nią.
- Co cię obchodzą ludzie? - krzyczał. - Przecież nie zrobiłaś niczego złego.
Nie rozumiał. Jest mężczyzną.

*****

Od samego początku wiedziała, że będzie oceniana. Zła żona, zła matka, zła kobieta. Powinna tłumaczyć, pokornie znosić dobre rady, uznać wyższość pouczających. Często czuła ich spojrzenia, te jęzory oblizujące każdy kawałek jej ciała, życia, istnienia. Przywierały, chropowate, brudne, śmierdzące. Brzydziła się, uciekała, otrząsała, broniła przed nimi na wszelkie możliwe sposoby. A one wciskały się wszędzie, świdrowały, mlaskały, szarpały, jakby chciały ją rozczłonkować, roznieść, sprawić, że przestanie istnieć.
Obrosła więc w kolce. Tylko one pomagały. Jęzory raniły się, wycofywały, rzucały jedynie ukradkowe spojrzenia. Trzymały się w bezpiecznej oddali.

*****

Długo trwało zanim sama poczuła, że ma prawo. Może żyć, jak chce. Nie musi się z tego tłumaczyć. Jest szczęśliwa. Tyle, że o tym szczęściu nie mówi już głośno. Na wszelki wypadek nosi czerwoną kokardkę. Przeciw złym spojrzeniom. Póki co działa.




Wszystkim kobietom życzę odwagi w byciu sobą. Żyjmy tak, jak chcemy i nie dajmy się wepchnąć w niczyje oczekiwania.
Uśmiecham się do Was szeroko :)




piątek, 4 marca 2011

Wyprawy

Coraz bardziej tęsknię do drogi, spania na lotnisku, obskurnych hotelików, małych knajpek z egzotycznymi potrawami, całkowitego oderwania od normalności i codzienności. Każda komórka krzyczy "pakuj się i wyjeżdżaj!!!" i w zasadzie sama nie wiem na co czekam.
Póki co eksploruję obszary, które kiedyś były mi bliskie a później straciłam z nimi kontakt. Eksperymentuję też z fotkami, przynajmniej tyle, takie wyprawy-niewyprawy w nowe tereny. A plecak mruga do mnie z szafy i wciąż śnią mi się bananowe gaje i pokryte kurzem polne drogi.

Tymczasem wycieczka poniekąd muzyczna.





czwartek, 3 marca 2011

Horyzont

Linia.
Sznureczek taki. Cieniutki.
Pomiędzy spokojem a pożądaniem.
Wyobraźnią a zwątpieniem.
Mną a Tobą.
Takimi tam.
Lubię się w niego wpatrywać.


sobota, 26 lutego 2011

Skaza

Mam w sobie taką skazę, która powoduje, że nawet w najbardziej radosnych momentach mego życia, gdzieś tam w głębi pika smutek. Malutki, prawie niewidoczny a jednak uwiera jak ziarenko piasku. Potrafi się przyczaić, ledwie tlić i już, już, wydaje się, że go nie ma a tymczasem ujawnia się z dużą siłą w najmniej spodziewanych momentach. Kiedyś z nim walczyłam, później udawałam, że go nie ma, teraz go akceptuję i to jest chyba najlepsze, co mogłam zrobić.
Tak sobie myślę, że to przez ten smutek pokochałam wnętrza starych kościołów, mroczne kapliczki a nade wszystko świątynie wschodniego obrządku. Lubię ich półmrok, zapach kadzidła, śpiewy mnichów, ciszę i spokój. Zachwyca mnie przepych zdobień, misterność ikon. Potrafię pół dnia spędzić w takim miejscu. Czasem wydaje mi się, że wewnętrzne ukojenie znaleźć mogłabym jedynie w zaciszu klasztoru. Ale pewnie się mylę. Wiem jednak, że takie świątynie i góry, to jedyne miejsca, w których nie gnam, zatrzymuję się, jestem.
Nie mam z tych miejsc dobrych zdjęć, w części nie można było ich robić, tam gdzie mogłam, nie miałam obecnego sprzętu. Pokazuję więc to, co mam, są to bardzo bliskie mi miejsca i chętnie bym do nich wróciła.


 






sobota, 19 lutego 2011

Hallo, hallo!

Jestem, żyję, tylko mam chwilę przerwy od kolorowego blogowania. Ale wrócę ze zdjęciami, opowieściami i nową energią. Proszę tylko nastawić anteny na odbiór a na pewno się pojawię.
Poczekacie?


poniedziałek, 14 lutego 2011

Zapachniało wiosną

Pomimo mrozu, wewnętrznego chłodu, osłabienia, braku chęci do życia i wszystkich możliwych okropieństw, gdzieś tam, wciąż tli się nadzieja a świat zachwyca. No i ta wiosna. To już niedługo.






Nie jestem rozmowna ostatnio. Na szczęście są fotografie.