czwartek, 16 września 2010

niedziela, 12 września 2010

Nadmorskie impresje

Pewnie ostatnie takie w tym roku, ciepłe, słoneczne, leniwe. Wracam w październiku i nawet jeśli będzie wtedy słońce, to powietrze będzie zupełnie inne, rześkie i przesycone dymem. Tymczasem zaliczyłam błogie popołudnie na plaży, morze szumiało uspokajająco, fale głaskały piasek, gdzieś w oddali biegały dwa psy, nawet kot z czerwoną obróżką się przytrafił. W takich chwilach myślę sobie, że mieszkam w najpiękniejszym miejscu na ziemi i że jestem niesamowitą szczęściarą. Chłonę to szczęście, najchętniej zapakowałabym je w małe słoiczki, żeby zimą wyjadać łyżeczką tak, jak malinowe konfitury.





czwartek, 9 września 2010

Przerwa

Potrzebna mi przerwa. Jakoś się trzymałam, ale dzisiaj mam ochotę odwrócić się do życia plecami.


wtorek, 7 września 2010

Cisza

Coraz częściej mam ochotę na ciszę. Nie chce mi się tłumaczyć, wyjaśniać, zamykam się wewnątrz siebie, gdzie wszystko jest znane, wiadome, ma swój czas i miejsce, toczy się znacznie wolniej niż w otaczającym mnie świecie. Mam ochotę na książę, dobrą kawę i promienie jesiennego słońca na twarzy. Uwielbiam siadać przy kawiarnianym stoliku i patrzeć na ludzi. Każdy człowiek ma jakąś historię, często próbuję ją odgadnąć, dojrzeć to, co jedyne i wyjątkowe, przeniknąć pod czyjąś skórę, czasem nawet się udaje.

Codziennie żyję za szybko, nie mam czasu na to, żeby usłyszeć, przystanąć, podarować komuś mój czas. A przecież to właśnie chciałam robić, gdzie to zgubiłam? Niekiedy wydaje mi się, że czas jest jak guma do żucia, ktoś wcisnął mnie w nią, próbuję się wydostać, ciągnę w różne strony, mozolę, wyrywam, rozciągam i już, już mam się wydostać, kiedy gwałtowne szarpnięcie sprowadza mnie do miejsca, z którego startowałam. I chciałabym skoczyć w coś nieznanego, tak żeby zaparło mi dech, i zjeżdżać i zjeżdżać aż roztrzaskałabym się na tysiąc kawałków z nadzieją, że powstanie nowa, lepsza jakość. Szklany klosz, jak bardzo trzeba uderzyć, żeby naprawdę poczuć jak jest na zewnątrz?

Tymczasem pójdę jutro do portu, zamówię kawę, poprzyglądam się ludziom i przeczytam kilka stron z prezentu urodzinowego. Powinno wystarczyć, żeby przez chwilę poczuć pełnię szczęścia.



poniedziałek, 6 września 2010

Na chłodne wieczory i rześkie poranki

Na smutki małe i duże, na choroby wszelkie, na dobry humor, ku pokrzepieniu serc i ducha, na to wszystko i na parę innych rzeczy nie ma to jak dobra nalewka. Orzechówka, wiśniówka, jarzębinówka, śmietanówka, bzówka, smorodinówka, śliwkówka, kto by tam je wszystkie spamiętał. Ja wiem jedno, na nadchodzącą jesień i zimę będą jak znalazł. Nie sposób się przy nich smucić, rozgrzewają nawet wtedy, kiedy temperatura spada grubo poniżej zera, smakują wybornie, cieszą oko kolorami, wnoszą powiew ciepła, gdy za oknem ciemno i zimno. Mnie najbardziej smakuje ta z czarnej porzeczki, ale zachwyciła mnie też nalewka z kwiatów czarnego bzu a zadziwiła z czerwonej koniczyny.

I kto tu mówił, że jesień będzie smutna?










sobota, 4 września 2010

Miało być o czymś zupełnie innym...

Byłam dziś na Babim Lecie, czyli konkursie nalewek, w związku z czym miało być alkoholowo, słodko, kolorowo, lekko jesiennie i słonecznie, nieco wiejsko i folkowo. Ale kiedy wróciłam do domu i spojrzałam na wyświetlacz aparatu, okazało się, że jest jedno zdjęcie, które całkowicie mnie zauroczyło. W związku z tym nalewki zostawiam na jakiś czas a dziś dzielę się tym właśnie zdjęciem.