piątek, 2 lipca 2010

Włoskie wakacje...



... czyli wspomnień czar. Z czasów, kiedy fotki nie zajmowały mnie tak, jak obecnie a zasady kompozycji dobierałam "na czuja", bez jakiejkolwiek podbudowy teoretycznej. Nie zmieniało to oczywiście mojej radości z fotografowania...

ani mojej miłości do wszystkiego co włoskie, do włoskiej architektury, pasty, zapachu nagrzanych murów, słońca, atmosfery sjesty i poczucia wszechobecnego szczęścia. Tam jakoś łatwiej jest cieszyć się drobiazgami.
























Po cichu liczę, że i w tym roku się tam wybiorę. Trzymajcie kciuki!

6 komentarzy:

  1. Poszłam za Twoim śladem i zachwycam się Italią :) Obyś trafiła pod lazurowe niebo, trzymam kciuki licząc na więcej zdjęć (ta fotka z mostami jest świetna!)!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To moja ulubiona, zimą mam ją na pulpicie i wspominam włoskie lato.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładne zdjecia, może dam sie namówić na kupno aparatu? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Gretuś,w cieple i słońcu łatwiej jest gonić deprechę i smutki,stąd zadowolenie południowców.Trzymam kciuki za udany wyjazd:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stasiu, to naprawdę fajne zajęcie, daj się namówić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki Kejzi, może się uda :) Mam nadzieję, że Twoja deprecha pogoniona.

    OdpowiedzUsuń