niedziela, 10 marca 2013

Cerro Torre i Fitz Roy

Główna ulica El Calafate przypominała mi trochę nasze Krupówki. Pewnie dlatego, że co krok była knajpka z taaaaakimi stekami, co drugi sklep ze sprzętem wspinaczkowym i odzieżą outdoorową, a na wyciągnięcie ręki były góry i to jakie! Pogoda była rewelacyjna, może nawet za bardzo, bo słońce nieźle nas wszystkich przypiekło.
El Chalten nadal rozpieszczało nas pogodą i upałem, więc końcówkę szlaku pokonywałam noga za nogą, wlokąc się niemiłosiernie w promieniach letniego, było nie było, słońca. I nawet Cerro Torre łaskawie pokazało na kilka sekund cały swój majestat. Fitz Roy natomiast cały dzień przeglądał się w kryształowym niebie. Pewnie zachłysnął się własnym pięknem. Nic w tym dziwnego, dla mnie to całkowicie zrozumiałe.
 
 





 









 












 
 

1 komentarz: