środa, 20 października 2010

Bazarowo, zakupowo

Jadąc do Istambułu z niecierpliwością oczekiwałam wizyty na bazarach. Znałam wcześniej suki Damaszku, Aleppo i Marrakeszu, więc zachwyt budził we mnie fakt, że oto stanę na największym bazarze świata, zwanym Grand Bazaar.
Bazar ten został otwarty w 1461 roku i jest największym tego typu obiektem na świecie. Na powierzchni 30,7 ha mieści się ponad 4.000 sklepików, ok. 60-uliczek, 25 wejść, cztery fontanny, dwa meczety, wiele knajpek i warsztatów, nie ma natomiast, niestety, atmosfery typowej dla wschodnich targowisk. Turcja jest coraz bardziej europejska i widać to tutaj doskonale. Nie ma mowy o długim targowaniu się, o wypiciu herbaty wewnatrz sklepu, sprzedawcy często w ogóle nie chcą się targować a ceny są wyższe niż w sklepikach na ulicach Sultanahmet. Na szczęście jest jeszcze Bazar Egipski, zwany też Korzennym, na którym odnaleźć można wszystkie przyprawy świata i to miejsce zdecydowanie zaspokaja moją tęsknotę za atmosferą znaną mi z wcześniejszych podróży. Nie oznacza to jednak, że spacer po Grand Bazaar nie ma sensu. Warto pospacerować, zgubić się, kupić kilka drobiazgów i wypić aromatyczną herbatę. W końcu można tu kupić niemal wszystko.




lampy




dywany




olśniewającą biżuterię


I wiele, wiele innych. A to, czego nie znajdziemy wewnątrz bazaru, na pewno uda nam się nabyć w sklepikach położonych na otaczających go uliczkach.

13 komentarzy:

  1. Fiu, fiu - szykowny ten bazar :)

    OdpowiedzUsuń
  2. podobnego oczopląsu doświadczyłam w Libii...i trochę żałuję nie kupionej lampki..na tarasie mogła by witrażyć teraz te mgły bezbarwne..eh:)

    OdpowiedzUsuń
  3. cały ten zgiełk aż kipi wschodnim zdobnictwem, jako dziecko marzyłam by wieszać na sobie masę takich złocistości diamentowych na papuzim odzieniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czaro, bardzo szykowny, w niektórych alejkach to nawet ekskluzywny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Doris, ja ZAWSZE żałuję, że czegoś tam nie kupiłam. Ale plecak ma swoją pojemność :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Lidko, kiedy oglądam te zdjęcia w domu, to widzę ten przepych i przesadę, ale kiedy jestem "tam", to wydaje mi się, że nawet takie złote wisiory znalazłyby swoje zastosowanie :) Powstrzymuje mnie tylko zasobność portfela. Jednak przyznaję, że mam trochę ciuchów, które wydawały się genialne a teraz spokojnie mogę wypożyczalnię strojów na bal przebierańców otworzyć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. bo ten szał jest bardzo na miejscu właśnie tam :) tam po prostu MUSI tak być :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowity przepych kolorow:) Oczywiscie pieknie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem można oczopląsu dostać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Achh, bazar, medina, suk itp....one wszystkie takie magiczne. Z niepowtarzalna atmosferą, kolorytem, zapachami!!
    Ty wiesz, Gretko jak ja często we snach wracam do takich miejsc, ogladam egzotyczne wazy, przesuwam palcami po wyszywanych szalach,wącham przyprawy...??
    Dziękuję za przypomnienie(piękne zdjęcia!) Usciski.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też ciągle wracam z gór z jakąś uszatką:DD Tłum straszny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Czarodziejko, Ty artystką jesteś, więc sny masz piękne, kolorowe... :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Toia, zgłoszę się z prośbą o wypożyczenie jak już ta zapowiadana zima nastanie :))

    OdpowiedzUsuń