poniedziałek, 3 stycznia 2011

Przyszłość

Z przerażeniem myślę, że człowiek stał się istotą tak zadufaną we własne możliwości, tak całkowicie pozbawioną pokory, że wymyślił sobie nieśmiertelność już za życia. Wpadł na pomysł zaprzęgnięcia w tym celu zdobyczy nauki i uznał, że możliwe jest połączenie umysłu i ciała z nowoczesną technologią. Wystarczy zawartość naszego mózgu zapisać na jakimś tam nośniku i wszczepiać ją w coraz to nowe ciała. Jeśli stare ciało przestanie spełniać swoją funkcję, nie da się go już "zreperować", wymienić narządów i utrzymywać w dobrej formie, to siup - do nowego, najlepiej do kolna. Wizja smutna i przerażająca. Chwilami, czytając prasę lub oglądając TV łapię się na tym, że nie wierzę, iż pewne rzeczy dzieją sie naprawdę.
Kiedy byłam małą dziewczynką nieprawdopodobne wydawało mi się posiadanie telefonu bez kabla, rok 2000 był odległy a ja miałam być w nim starą ( 25-letnią!!! ) kobietą. Stawiając wczoraj garnek z zupą na płycie grzewczej przypomniało mi się, że w "Panu Kleksie" były takie cuda -  podgrzewał on bowiem różne mikstury na czerwonych, szklanych krążkach. Jawiło mi się to jako coś nieprawdopodobnego i uwaga, uwaga, przepięknego. Obecnie nie widzę w tym nic niezwykłego i zazwyczaj podgrzewam sobie obiad bez zbytniego zastanawiania się nad fenomenem współczesnej kuchenki.
Tymczasem, coś co dzisiaj zdaje mi się być jedynie przerażającą i niemożliwą do spełnienia wizją, jutro może być faktem. I niestety, owo jutro może nastąpić szybciej, niż przypuszczam. I co z tego, że się sprzeciwiam? Że uważam, iż z pewnymi rzeczami nie powinno się eksperymentować? Że coraz bardziej zaburzamy porządek natury i że przyjdzie nam za to zapłacić wysoką cenę? Czy mój sprzeciw jest coś wart?
Staram się walczyć z sobą, z własnymi przyzwyczajeniami, tyle mogę. Czasem jest mi po prostu głupio, kiedy pomyślę, ile niepotrzebnych rzeczy mnie otacza. Próbuję to ograniczać. Kupuję mniej ciuchów niż kiedyś, nie wymieniam sprzętów w domu tylko dlatego, że są nowsze, lepsze. Staram się nie ulegać pokusom, coraz częściej przy okazji zakupów zadaję sobie pytanie czy faktycznie coś jest mi potrzebne, czy to tylko kolejna zachcianka, coś na poprawienie humoru. I przyznać muszę, że czasem bywa trudno. Z jednym kompletnie sobie nie radzę - nie umiem oszczędzać wody, może się kiedyś nauczę, ale póki co przyjemność zanurzenia się w pachnącej pianie zwycięża z rozsądkiem. No i nie umiem nie planować kolejnej podróży.
Zastanawiam się nad przyszłością. Swoją i świata. Zastanawiam się nad sobą. Najlepiej myśli mi się podczas samotnego spaceru brzegiem morza albo przy sprzątaniu. Tak jak dzisiaj, rzuciałam w kąt odkurzacz, żeby mi myśli zbyt szybko nie uleciały a i tak większość kotłuje się i jest dość daleka od krystalizacji.
To ja może jeszcze trochę posprzątam...

14 komentarzy:

  1. Mnie też się dobrze myśli, kiedy spaceruję. Wprawdzie nie mam brzegu morza za rogiem ;)(a szkoda!), ale lasy i rzekę :) Dobre i to!
    Też mi się różne myśli po głowie snują. Czuję się współodpowiedzialna za istnienie tego świata, dlatego też świadomie różne rzeczy czynię albo pewnych rzeczy nie czynię :) A przynajmniej się staram. Nie boję się przyszłości, wiem, że mogą być lata chude i tłuste i że nic nie jest pewne. Cokolwiek będzie, spróbuję się z tym zmierzyć.
    Ten rok zapowiada się u mnie bardzo niespokojnie, wiem, że czekają mnie zmiany, i to pewnie niekoniecznie na lepsze. Ale cóż. Jestem otwarta na to, co będzie, co nie przeszkadza mi wziąć życia w swoje ręce. Co mogę zmienić, zmienię :)
    Greto, piękne zdjęcie!
    Trzymaj się cieplutko.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obieżyświatko, ja się czasem boję. Boję się tak bardzo, że najchętniej zakopałabym się gdzieś na odludziu i nie wracała stamtąd do codzienności. Czasem się zakopuję we własnym domu. Na szczęście ten stan mija po kilku dniach i wtedy jest już dobrze, mogę mierzyć się z życiem.
    Trzymam kciuki, żeby te zmiany, o których piszesz nie były jakieś straszne, zresztą z Twoim podejściem z pewnością sobie z nimi poradzisz :)
    Zdjęcie z Sopotu, takie nostalgiczne lekko jak dla mnie, ale ja takie lubię.
    Uściski ciepłe dla Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  3. W domu to ja też się zakopuję, chowam się przed światem. Ale to dlatego, że czasem mam dość i potrzebuję przestrzeni i czasu tylko dla siebie. Zresztą ja samotnikiem jestem. Ale o wiele częściej uciekam wewnętrznie. Właściwie nie umiem tego opisać, ale to tak jakbym chowała się w sobie, nie chowając się przed światem. To znaczy niby jestem, ale mnie nie ma.Jestem sama dla siebie wśród tłumu. Taki system obronny. Nie wiem, czy mnie rozumiesz, ale intuicja podpowiada mi, że tak.
    A co do zdjęcia, to takie nostalgiczne są piękne!
    Dobrej nocy!
    O.

    OdpowiedzUsuń
  4. Doskonale wiem o co Ci chodzi! Też tak mam. Niektóre z bliskich mi osób potrafią to czasem wyczuć, cała reszta nie widzi różnicy, przecież chodzę, rozmawiam, uśmiecham się...
    Dobrej nocy Obieżyświatko :) i pięknych snów!

    OdpowiedzUsuń
  5. piękna fotka!
    świat staje się coraz dziwniejszy i mniej zrozumiały.
    a pewnie dla nowych pokoleń będzie on całkiem normalny, w takiej mało zjadliwej dla nas postaci.
    mnie ostatnio, może bardziej przyziemnie przeraża ilość chemii w jedzeniu, ilość soli wysypywanej i marnotrawionej na ulicach, modyfikacje genetyczne (po co?!!!) i takie tam.
    ps. a podróże... przecież w nich samo piękno!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję :)

    Ala, mnie też martwi to, o czym piszesz. Plus nasze przekonanie, że tylko młodość i jednostkowe szczęście się liczy. Straszne to. Lubię starszych ludzi, lubię z nimi przebywać, słuchać ich opowieści. Czasem pęka mi serce, kiedy widzę ile pogardy ma współczesny świat w stosunku do starszych osób.

    Ps. To dokąd lecimy? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo mi blisko do Twojego myślenia, jestem absolutnym przeciwnikiem procesu postępującej materializacji - dzięki temu chodzę w ubraniach tak długo jak tylko można, bo kupuję wyłacznie łachy uniwersalne i mało modne :D inne rzeczy kupuję tylko w przypadku nieuniknionym, gdy wiem że jest mi to niezbędnie konieczne, że oszczędzi mój czas i energię elektr. nie znosze marnowania jedzenia a na poprawę humoru nigdy nie robiłam zakupów - u mnie to nie działa :) Greto, pozdrawiam prosto spod zaćmienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo to dobrze napisałaś. I całe szczęście - wszystkie ruchy ekologiczne z dnia na dzień nabierają znaczenia. Również te ruchy w zaciszu naszych mieszkań. Ja też czuję sie odpowiedzialna za świat, chociaż łatwiej jest to olewać. Segreguję śmieci, oszczędzam wodę, prąd, nie marnuję i nie marnotrawię nic (a przynajmniej minimalnie) - jedzenia, kosmetyków (tu patrzę za wsze na etykiety), ubrań itd. Robie to dla siebie i dla dziecka - chcę żeby widział i rozumiał, co się dzieje.
    Co do wizji przyszłości, to właśnie ostatnio wspominałam ze znajomymi odległy kiedyś 2010 rok, miało być jak w bajce o Jetsonach. Może nie latamy w spodkach po mieście, ale za to jakieś 15 lat temu nie śniło mi się na porządku dziennym: komputery, bluetoothy, komórki bez klawiatury, lampy solarne na dachach itd. Toż to kosmos :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Lidko, marnowanie jedzenia bardzo mnie denerwuje. Tym bardziej, że widziałam prawdziwy głód, chociaż nie w najbardziej skrajnej postaci, ale i tak zatrzymał mnie on w mojej wygodnej egzystencji i spowodował, że zaczęłam się zastanawiać nad sobą i otoczeniem. Z zakupami na poprawę humoru mam gorzej, u mnie niestety to działa, ale staram się świadomie kontrolować ten proces i czasem z bólem, ale jednak, nie dokonuję zakupu. Jednak do ideału wciąż daleka droga.
    O zaćmieniu poczytałam u Ciebie, u mnie nic a nic nie było go widać :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Dalio, super że Mały będzie od dziecka miał wpojone właściwe nawyki, łatwiej mu będzie dbać o środowisko i też o siebie. W końcu wiadomo, że najszybciej uczymy się obserwując naszych bliskich. Dobrze, że ma mądrą mamę! Ja ze wszystkim jakoś daję sobie radę, tylko z tą wodą nie mogę. Ale się postaram, w końcu nie wszystko na raz. I tak już zmieniłam mocno podejście do świata a zwłaszcza do dóbr materialnych. Staram się ze wszystkich sił wyzbyć typowego konsumpcjonizmu i powiem szczerze, że zaczynam być zadowolona z efektów.
    A o kosmosie, o któym piszesz, to mnie ( i nie tylko mnie ) w ogóle kiedyś się nie śniło :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja myślę, że nie ma co sie bać postępu, tylko mądrze go wykorzystywać, bo jednak jak podróżować gdyby ktos kiedyś koła nie wymyślił?Poza tym nie wszystko co złe zostało w tym celu wymyślone, tylko później wykorzystane w złym celu. Mnie bardziej przerost formy nad treścią w każdej dziedzinie: jak neon to taki żeby zabił wielkoscią, jak badania choćby żywności to juz do obłędu itd oraz ufność w słowo pisane, a nie w człowieka

    OdpowiedzUsuń
  12. Tu masz rację, Toia. Ale obawiam się, że ludzkość prędzej czy później wszystkie wynalazki obraca przeciw sobie. Smutne to, ale zawsze znajdzie się jakaś grupka fanatyków, która chce sobie podporządkować resztę i zaczyna się walka o dominację, władzę, pieniądze. Co nie oznacza, że nie mam wiary w człowieka, ale w wymiarze jednostkowym.
    Z podróżami zabiłaś mi ćwieka, faktycznie nie byłoby mi tak łatwo, gdyby nie np. samolot. Ale po cichu się przyznam, że bardzo nie lubię latać.

    OdpowiedzUsuń
  13. ostatnio uslyszalam ze 'internet to pierwszy wynalazek ludzkosci, ktorego ludzkosc w pelni nie rozumie. to eksperyment w anarchii.' w glebi serca musze byc troche anarchistka, bo mimo ze mnie ona troche przeraza, to bardziej podniecona jestem potencjalnym i rzeczywistym wykorzystaniem internetu.

    do samolotu dodalabym penicyline, kolo, drukarke (ta pierwsza). ja optymistycznie wierze w ludzkosc. bo wierze w siebie. pixie_dust

    OdpowiedzUsuń
  14. Fanką internetu to ja też jestem! A nie rozumiem ani trochę :)
    Wiary w ludzkość zazdroszczę, bo ja z tych wątpiących raczej jestem.
    Bardzo miło Cię tu widzieć, Pixie :))

    OdpowiedzUsuń