wtorek, 18 stycznia 2011

Są takie miejsca...

Dzień budził się powoli, słońce leniwie lizało swymi promieniami damasceńskie mury. Rześkość poranka ociągała się z odejściem, jakby nie chciała zrobić miejsca czyhającemu na swą kolej upałowi.
- To dobry dzień na wyjazd poza miasto - odezwał się on znad filiżanki aromatycznej kawy.
Ona kiwnęła głową z roztargnieniem, w sumie dlaczego nie, chętnie na kilka godzin porzuci gwar Damaszku, tętniące życiem uliczki, krzyczących sprzedawców i przelewający się tłum. W ciszy dopiła herbatę, zagryzając ją cierpkimi oliwkami. Takich oliwek nie jadła nigdy w życiu, uwielbiała najpierw dotykać lekko pomarszczonej skórki owocu koniuszkiem języka, wciągając jednocześnie jej aromat, a później rozcierać miąższ na podniebieniu. Robiła to z maksymalnym skupieniem, nic nie było ważne, poza jedzoną właśnie oliwką. Ale nawet najlepsza z oliwek ma swój koniec. Znak, że pora ruszać.
Z miasta wyjechali małym busem, później starą taksówką. Droga była zakurzona, wąska. Krajobraz pustynny. Przemieszczali się w milczeniu, z każdym przebytym kilometrem wyciszając w sobie puls metopolii. Nad ich głowami eksplodowało słońce i jedynym pragnieniem stał się odpoczynek w cieniu. Na szczęście kres podróży był blisko. Mała świątynia, położona na niewielkim wzgórzu, otoczona ogrodem. Jedno z domniemanych miejsc nawrócenia św. Pawła, zwane od jego imienia Mar Bulos, niedaleko Tell Kaukab.
Zmęczeni skwarem i kurzem dotarli do świątynnego cienia. Wejście okazało się zamknięte. On zatopił się w lekturze dziejów apostolskich, ona usiadła pod drzewami, chłodząc się w ledwie odczuwalnym wietrzyku i próbując zaprzyjaźnić z małym kameleonem. Nie zauważyła, kiedy obok znalazł się młody duchowny. Nie mówił po angielsku, znał zaledwie kilka słów, ale z uśmiechem przyniósł kawę i oprowadził ich po świątyni. Na migi pokazał, że musi wracać do sprzątania. I jakoś tak się zrobiło, zupełnie zwyczajnie i tak po prostu, jak najzwyklejsza oczywistość, że pobliski dom sprzątnęli w trójkę. Wśród niewielu słów, z uśmiechem, z takim spokojem, jaki udaje się dotknąć kilka razy w życiu. A później wystawili przed dom stół, przykryli lnianym obrusem i wspólnie zjedli skromny posiłek. Słońce przeświecało przez liście, brzęczały owady, ludzie uśmiechali się do siebie. Czas, miejsce i oni byli spełnieni. To była chwila idealna, nie wymagała niczego więcej, ani niczego mniej.
Pożegnali się serdecznie i ruszyli do Damaszku. W promieniach zachodzącego słońca on spojrzał na jej twarz:
- Pięknie dziś wyglądasz.

*****

Spośród wszystkich odzwiedzonych przeze mnie miejsc, jest kilka, do których wracam myślami, kiedy szukam spokoju. Oto jedno z nich - ruiny Bazyliki św. Szymona Słupnika ( Qala'at Samaan ) położone niedaleko Aleppo. Było coś takiego w tych murach, co sprawiało, że nie chciałam stamtąd odjeżdżać.






A to już Apamea ( Afamia ) i malownicza Wielka Kolumnada. Trudno w to uwierzyć, ale tam naprawdę nie było turystów. Tylko my i wiekowe kamienie.




12 komentarzy:

  1. Niesamowite miejsce, te ostatnie zdjęcia zapierają dech.

    OdpowiedzUsuń
  2. mi tez dzisiaj lekko i sentymentalnie..:)..takie przed przedwiosnie..chyba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czaro, one naprawdę były niesamowite. Majestatyczne i takie... spokojne. Sama myśl i wspomnienie wywołuje we mnie pozytywne wibracje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Doris, u mnie leje :( któryś dzień z rzędu. Wygląda raczej na ponurą jesień niż na zapowiedź wiosny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam chcę! :) Piękne! Czarowna atmosfera i budowla.
    Greto, takie azyle myślowe potrafią zdziałać cuda.
    Uściski!
    O.

    OdpowiedzUsuń
  6. Obieżyświatko, jedź! Do Syrii można drogą lądową i to bardzo ciekawą. Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Greto, my myślimy nad tym od dwóch lat. O podróży na południe i wschód, ale to póki co w powijakach :)
    O.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najważniejsze, że jest pomysł. Wiem, że realizacja jest tylko kwestią czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ale ci turyści głupi! pchają się do ścisku i wrzasku kurortów i miejsc popularnych podczas gdy TAKIE miejsca mają w zasięgu ręki. oparłabym się tak o kamień i siedziała przez tymi kolumnami bez mierzenia czasu - piękne!

    OdpowiedzUsuń
  10. Lidko, ja tego zupełnie nie rozumiem, przecież dopiero w takich miejscach jest na wszystko czas i można poczuć atmosferę i zatopić się w myślach. A później w wiosce obok zjeść obiad taki, jaki jedzą tubylcy a nie coś przygotowane na potrzeby tłumów. Dla mnie takie podróżowanie ma sens.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gretuś ja dziś nie na temat. Sybkie podpowiedzi na jutro potrzebuję. Jak zrobić dobre zdjęcia z imprezy.??? Jutro:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie będzie dość ciemno w pomieszczeniu, więc lampa i szybka migawka - to w lustrzance. A jeśli masz kompakt to może ma opcję zdjęć na imprezach ( w ustawieniach tematycznych ), powinno być ok. Warto zrobić kilka próbnych zdjęć na różnych ustawieniach i wybrać najlepszą opcję. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń