piątek, 5 listopada 2010

Niech żyje piątek!

Z całego tygodnia najbardziej lubię piątkowe wieczory. Niezależnie od tego czy wychodzę do klubu, spotykam się ze znajomymi, czy zostaję w domu - jak dziś , czuję się doskonale. W perspektywie dwa dni, kiedy nic nie muszę a wiele chcę. Zrzucam z siebie służbowe ubranie i obowiązki. Czeka książka, dobre kino, muzyka. Ugotuję sobie pachnącą zupę z dyni, zaparzę wyśmienitą herbatę, wezmę do ręki aparat i pójdę na długi spacer. A później wrócę, wezmę aromatyczną kąpiel, założę wełniane skarpetki, wtulę się w sofę i będę szczęśliwa.













18 komentarzy:

  1. :))) mmmm dyyyynia..ma smaczek..ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gretko aż nie wiem co napisać,hmmmm bo jak byś widziała jak wyglada mój słodki piątek:DDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano ma :)a pierwszą dyniową zupę w swym życiu jadłam w Pokharze, to też dodaje smaku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Toia, zaciekawiłaś mnie - ja też on wygląda? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. piątki mam zajęte do 19... wczoraj nawet pojechałam dalej, bo prasowałam do 21 ale nic to - sobotni poranek z kubkiem kawy i w piżamie wynagradza pracowite piątki :))) chata częściowo ogarnięta, na obiad resztki z tygodnia, wieczór z pizzą w tle i lampką wina, zyć - nie umierać :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę chcesz? No to w skrócie jakiś taki...zwyczajny: Pobudka 5.15. Do 6.15 stam musi byc taki: chłopcy ubrani, najedzeni, leki wzięte i biegusiem do samochodu. Dobrze by było zebym ja też wtedy wyglądała jak człowiek:) Odstawiam towarzystwo do przedszkola i juz jestem wolna:DD czyli mniej więcej do 15 ( w pracy) kiedy ich odbiorę. A potem to juz tylko obiadek zjeść, przygotowany dzień wcześniej, zrobić zakupy, często gęsto połączone ze spacerem lub malutka wyprawa na działke, po powrocie towarzystwo zjada owoce a ja do sprzątania, w międzyczasie sprzątania trzeba przeczytać jakąś fascynujaca bajkę albo pokazać jak się pisze R lub (jak wczoraj) zagrać w wyścigi, rozwiązać kilka problemów czasem ręcznych i juz zblizamy się do kolacyjki, kąpania, wieczornego czytania i przytulania na dobranoc, a następnie dalsza część (lwia) sprzątania. Ok 23 dom lśni, chłopcy śpią a my mamy z meżem słodki piątkowy wieczór (yyy noc), która zapewne skończy się około 5.30 kiedy towarzystwo po kolei zacznie sie pakować do naszego łóżka żądając ..czytania bajki.To całkiem zwyczajny, spokojny dzień ale bywają bardziej ekscytujące. A i jeszcze wyjaśnienie czemu tak upieramsie przy tym sprzątaniu domu, bo sobota to dzień, w którym możemy gdzieś wyjechać lub towarzysko się poudzielać lub pobyć z dziećmi i szkoda mi jej marnować:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lidko, życzę Ci zatem miłej soboty :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Toia, aktywnie, nie ma co. Po cichu Ci powiem, że czasem zazdroszczę takiego wiru. Bo ja nawet jak nie miałam czasu, to głównie dlatego, że miałam jedną, drugą, trzecią pracę, plus jakieś zlecenia. Ale to zupełnie co innego niż czytanie bajek i rozwiązywanie dziecięcych problemów. Chyba zawsze jest "coś za coś", prawda?

    OdpowiedzUsuń
  9. Greta oczywiście , każdy stan ma swoje różne strony. Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej, az drugiej strony rozmarzam sie na myśl o "Twoim " piątku:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdyby tak można było od czasu do czasu wymienić się "piątkami" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo "Ciepłe" te piątkowe zdjęcia!
    jaki masz śmieszny żel do kąpieli:)m

    OdpowiedzUsuń
  12. A jak pachnie! Truskawkami z bitą śmietaną :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Greto, dziękuję za linka do Twojego blogu i za odwiedziny. Kliknęłam przedtem na Twojego bloga z blogu Lidki :), no i trafiłam.
    Świetne pomysły na weekend :)
    Ja go zaczęłam wczoraj po 15stej i chociaż coś tam robię sobie zawodowego, to przynajmniej bez stresu i po domowego. A kąpiel wieczorna będzie baardzo długa razem z solą o wdzięcznej nazwie Kaminabend ;)
    Udanego weekendu!
    O.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję :) Mój weekend płynie leniwie i przyjemnie, było kino, książka, kąpiel, dziś czeka spacer i kawa, jest dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Podoba mi się taka domowa notka! Bardzo ładna pościel ;) Mi w piątki wieczorem trudno wysiedzieć w domu więc popędziłam do muzeum. Akurat studenci w Luwrze prezentowali wolontaryjnie swoje ulubione dzieła więc było zabawnie i niezwyczajnie. A na domowy wieczór i zupę przyszło mi czekać do niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  16. W mojej mieścinie w listopadowy, piątkowy wieczór trudno o coś, co byłoby alternatywą ciekawszą od dobrej książki i kubka pysznej herbaty. Czasem mnie to martwi, ale częściej cieszy. Takie życie pośród mgieł i sztormów ma swój urok. Co nie zmienia faktu, że od czasu do czasu chętnie wyskoczyłabym do Luwru :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Życie "wśród mgieł i sztormów" brzmi świetnie. Nawet bez Luwru ;)

    OdpowiedzUsuń