piątek, 19 listopada 2010

Różowe miasto

Po opuszczeniu Wadi Rum nadszedł czas na wizytę w Petrze. Dawną stolicę Nabatejczyków rozsławił w świecie Indiana Jones, co zapewne cieszy Jordańczyków, ale ja mam mu to za złe, bo skutkiem tej sławy są tłumy turystów. Najczęstsze są tu wycieczki kilkugodzinne, przyjazd autokarem, bieg do kilku najbardziej znanych miejsc, foty i w drogę. Nam udało się wygospodarować 2,5 dnia na pobyt tutaj, co sprawiło, że mogliśmy zejść z utartych szlaków, zobaczyć to, czego większość nie widzi i przede wszystkim oderwać się od setek ludzi przemierzających główny trakt.
Jadąc tutaj miałam wrażenie, że zobaczę kilka budowli skupionych na niewielkim terenie a tymczasem Petra poraża rozmachem i rozległością terenu. Początki jej istnienia sięgają prawdopodobnie VI w. p.n.e., trzy stulecia później stała się bardzo ważnym punktem handlowym i komunikacyjnym. Nic dziwnego, leżała na przecięciu dwóch ważnych szlaków - Z Indii do Egiptu i z południowej Arabii do Syrii. Nabatejczycy żyli spokojnie, chronieni częściowo przez skały, trudno dostępni. Ich stolica na znaczeniu zaczęła tracić pod koniec I w. p.n.e., kiedy to większość dóbr zaczęto transportować drogą morską. Podupadła około II w. n.e. kiedy to rolę głównego pośrednika w handlu ze Wschodem przejęła Palmyra.
Obecnie większość podziwianych budynków to grobowce, ale są też szczątki domostw, teatru, świątyni. Do pierwszej ze znanych budowli - Skarbca Faraona dociera się po 20-minutowym spacerze wąwozem, zwanym Al-Siq. Widok, który wyłonia się zza skał rekompensuje wielki upał i jeszcze większe tłumy.






Zachwyciło mnie już tylko to jedno miejsce a to dopiero był początek. Wędrówka po Petrze wymaga nie lada kondycji, z nieba leje się żar a droga wiedzie to w stromo w górę, to gwałtownie w dół. Można oczywiście przespacerować się szerokim, płaskim traktem, ale wtedy pozbawia się takich widoków:




Po drodze można przyjrzeć się kolorowym skałom, dzięki którym Nabatejki słynęły z wyjątkowej urody. A one po prostu wykorzystywały ten surowiec do produkcji kolorowych kosmetyków. Nam też napotkani Jordańczycy rozgniatali fragmenty skał i robili makijaż. Nie patrząc na to, że przy okazji niszczą jeden z siedmiu nowych cudów świata. I to wysoko uplasowany, bo zajmujący drugie miejsce w tej klasyfikacji. Obecna nazwa miasta - Petra, oznacza skałę, ale Nabatejczycy nazywali ją Rakmu, czyli po prostu "wielobarwna".




Idąc dalej i mijając pozostałości po świątyniach,



Groby Królewskie,



oraz kozy,


dociera się po około 800 stopniach i godzinnej wspinaczce do Klasztoru, budowli podobnej do Skarbca Faraona, tylko większej.



I pomyśleć, że wszystko to zostało wykute w skałach! Będąc tam, zastanawiałam się jak miejsce to wyglądało, kiedy było zamieszkane, jak toczyło się życie, czym zajmowali się jego mieszkańcy. Naprawdę czasem żałuję, że nie można przemieszczać się w czasie.

Z Petry można też udać się na wycieczkę do Dżabal Harun, czyli Grobowca Arona, ale to już temat na zupełnie inny wpis.

Szkoda tylko, że w oślepiającym, jordańskim słońcu trudno jest zrobić dobre zdjęcia.

12 komentarzy:

  1. Bardzo magiczne miejsce. Lubię skały.
    Trochę przypominała mi się maleńka francuska wioska Les Eyzies-de-Tayac-Sireuil. Wprawdzie tam skały też stanowią część budowli, ale oczywiście nie tak monumentalnych i starych jak w Twoim wpisie.
    Greto, świetna wyprawa! Fajnie, że o niej piszesz :)
    O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię skały. Wyprawę przypominam sobie teraz, kiedy jestem zmuszona siedzieć w domu, bo tak sobie po cichu myślę, że wśród tych skał i piasków od razu bym wyzdrowiała :) Obejrzałam zdjęcia z miejsca, o którym piszesz. Ależ tam ładnie!

    Miłego weekendu, Obieżyświatko!

    OdpowiedzUsuń
  3. zdjęcia super! cudnie tam musiało być, wyobrażam sobie, bo przecież na żywo wygląda wszystko zwykle o wiele piękniej.
    też w takich miejscach zawsze próbuję sobie wyobrazić jak wyglądało tam życie za ich świetności. i tak bym chciała choć na moment móc tam wtedy być...

    OdpowiedzUsuń
  4. Magiana, to zupełnie jak ja :) Może kiedyś się uda?

    OdpowiedzUsuń
  5. zawsze widząc Petrę mam wrażenie, że jakiś wielkolud wszedł sobie między skały i laserkiem tak precyzyjnie wszystko wystrugał ku uciesze tubylców! zdumiewające, że to jednak ludzie własnym wysiłkiem takie cuda czynili. o transport nie musieli się zamartwiać, ani o kamień wyjątkowego koloru :) ale ile wysiłku w to włozyli przy tak prymitywnych narzędziach jakimi wtedy operowali! bardzo podoba mi się to pierwsze zdjęcie - podglądnięcie :)pozdrawiam, pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. mmm..też mam szacunek i podziw dla tych co przed wiekami, dysponując prostymi narzędziami zdolni byli realizować z takim rozmachem i dbałością o szczegóły, swoje projekty architektoniczne.. Piękne...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Greto :) Pięknie- prawie tak jak w rodzinnych stronach ;) Pozdrawiam i szybkiego powrotu do zdrowia . Pozytywne myśli i puchate podsyłam :)) Aga
    PS pewnie w tych rodzinnych będziemy w podobnym czasie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lidko, mnie też się nie chce wierzyć, że tak bardzo dawno temu, bez skomplikowanych narzędzi, ludzie potrafili stworzyć coś, co przetrwało tysiąclecia. Zdumiewające.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki Aga :) Twój PS brzmi jak wstępne umawianie się na kawę :DDD

    OdpowiedzUsuń
  10. Greta- tak ! :) I dodam jeszcze coś- zgadzam się z tym , co napisałaś tam... Nie wiem wszystkiego, rozumiem, ale... ja Cię proszę ;)
    Bużka

    OdpowiedzUsuń
  11. To super, kawa i ciacha :DDD I proszę bardzo, myślę, myślę :)

    OdpowiedzUsuń