sobota, 11 grudnia 2010

Pomagacz

Czasem są chwile, że chciałby do niej zadzwonić, bierze telefon, obraca w rękach, przygląda się, wyświetla jej numer. Trwa chwilę w zawieszeniu, głośno wzdycha i odkłada aprat. Albo rano, przy przeglądaniu papierów służbowych, spogląda na zrobione przez nią zdjęcie i ma ochotę rzucić wszystko, wsiąść w auto i po prostu pojechać. Ale żeby nie trzeba było wracać. Wie, że to niemożliwe, więc tylko patrzy na ośnieżone bulwary nad rzeką i stara się zapomnieć o tych kilku wspólnych spacerach. W szufladzie ma kartkę od niej, taką słoneczną, ciepłą. Jak ona.

Są tygodnie, że o nim nie pamięta. A później jedna chwila, coś nieuchwytnego, jakieś drgnienie przypomina, że tak bardzo go brakuje. Bierze wtedy krople na serce i tabletki na spanie. Jakoś żyje dalej. Nie zawsze jej się chce, ale się stara. Uczy się nie czekać.

W dużym mieście, w pięknym domu z ogrodem - oni. Młodzi, niezbyt piękni, kiedyś szczęśliwi. On wiecznie zapracowany, wciąż nieobecny, ona maskująca cienie pod oczami i opuchnięte powieki ekskluzywnymi kremami "z górnej półki". Designerskie wnętrze, dwa samochody, pełne konto, brak miłości.

Albo tak: ona, on i jej przyjaciólka. Banalne? Ona chce mieć dziecko, on nie. Żyją więc jego wizją życia. W końcu on zmienia zdanie, ale wtedy okazuje się, że ona nie może zajść w ciążę. On odchodzi. Z przyjaciółką żony. Przecież usprawiedliwia go fakt, że właśnie zostanie ojcem. Najlepszym.

Chociaż zdarza się, że on zostaje. Cierpią wszyscy. Po jakimś czasie się układa. Ot, codzienność. Mały domek, praca, dzieci. Miło, letnio, bezpiecznie.

Bywa i tak, że jest piątka dzieci, mąż pije, żona nie pracuje i ciągle narzeka. On twierdzi, że już nie może słuchać tego wiecznego marudzenia, więc idzie z kolegami na wódkę. Ona wypłakuje się koleżankom, dzieciom, rodzicom. W niedzielę zgodnie idą do kościoła. On jej czasem przyłoży, ale przecież nie jest taki zły, każdy chłop musi czasem uderzyć i się napić. Po pijaku powoduje wypadek, trafia do więzienia. Ona szybko znajduje innego mężczyznę. Lepszego. Też wypije i czasem uderzy, ale przynajmniej ma kto o dom zadbać. On dowiaduje się o zdradzie żony i chce odebrać sobie życie. Przecież był dobrym mężem. I ojcem.

Może być jeszcze inaczej. Życie jak w bajce, dobre studia, świetna praca, kochający mąż, śliczne dziecko, plany na przyszłość i nagle diagnoza. Jak z tym żyć? I jak długo?

Życie. Zbyt duży temat, by się z nim zmierzyć. A jednak to robię. Codziennie. Wysłuchuję różnych historii, nasiąkam nimi, krążą w mojej głowie, sączą się w snach, czasem mam wrażenie, że prawie namacalnie ocierają się o moje życie. Bywa, że jest ich tak dużo, że wylewają się na zewnątrz.
Ludzie płacą mi za słuchanie. Lubię swoją pracę, ale w takim dniu jak dzisiejszy zastanawiam się czy to dar od losu czy przekleństwo?

Żeby nie zwariować upiekłam ciastka. Cynamonowe.




14 komentarzy:

  1. Ciastka pomagają :)
    Każde życie to historia pisana szyfrem. Jak znajdziemy klucz, aby dekodować, jesteśmy szczęściarzami.
    A praca? Greto są takie dni, że nawet najulubieńszy zawód męczy.
    Ciasteczkowej niedzieli! :)
    O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obieżyświatko, dziś jest bardzo ciasteczkowa niedziela :) a przede mną jeszcze kino :)
    Z pracą to jest tak, że czasem po prostu jest tego za dużo. I wtedy trzeba zaopiekować się sobą i od razu jest lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ona uczy się nie czekać..." jakie to prawdziwe, bolesne. Zyciowe. Myslę, ze z biegiem czasu nauczylas się jednak w jakimś sensie otrząsać od zycia zawodowego,od ludzkich problemów?
    Ciasteczka i zdjęcia piękne!:))))

    OdpowiedzUsuń
  4. ciastka upiekłam, ojjj kiedy to było??? już śladu nie ma... tylko u mnie zwierzątka królowały:) reniferowi odpadło poroże, najlepiej trzymał się jeż:)pyszne były, choć z innej maki bo ja bezglutenowa- ale udały się:)

    mała:-0

    OdpowiedzUsuń
  5. często mi się w głowie taka refleksja przewija - jak dziwnie plecie się życie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że nie trafią do Ciebie ludzie, którzy powiedzą: mam dobre życie, szczęśliwe, problemy-zwykłe, typu przeziębione dziecko:( No ale oni nie potrzebują wysłuchania....

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak Czarodziejko, z reguły nieźle sobie radzę. Ale wczoraj było zbyt dużo, najpierw potworna tragedia i to taka, że można tylko towarzyszyć a kilka godzin później potencjalny samobójca. W taki dzień trzeba zatroszczyć się o siebie. Ciasteczka pomogły :) Zdjęcia też :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mała, takie zwierzątka muszą być cudne!!! Chyba poszukam stosownych foremek :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Życie bywa bardzo dziwne, Magiano... bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Toia, to fakt, takich prawie nie ma. Ale za to zdarza się, że ktoś podziękuję i powie "uratowała mi pani życie". Wtedy zapomina się o tych złych chwilach.

    OdpowiedzUsuń
  11. GRETO- ZWIERZĄTKA SĄ W IKEA:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za podpowiedź, wybieram się do 3city, to sobie kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  13. az mi sie plakac zachcialo.. ludzie sami sobie tworza piekielka, czasem miesza sie los okrutnie, zlosliwie.. czasem nawet profesjonalista ma dosc, sciskam Cie:** ciastka wygladaja pysznie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jolie, mnie się czasem zdarza popłakać, z żalu, bezsilności, poczucia, że to zwyczajnie za dużo. Ale są też dni, kiedy się cieszę a najwięcej jest tych zwyczajnych, z lekkim zmęczeniem, ale raczej spokojnych.
    Buziaki :)* upiekę Wam takie ciastka, tylko przyjedźcie :DDD

    OdpowiedzUsuń